Dlaczego jest tak dobrze, jeżeli jest tak źle?

Krok po kroku przebijamy szklany sufit

A może należałoby raczej zacząć zupełnie inaczej, dlaczego jest tak źle jeżeli jest tak dobrze? Innowacja to teraz słowo klucz. Jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Wszystko musi być dziś innowacyjne, inaczej nie ma szans na sukces. Jak to jest z tymi innowacjami w Polsce? Niedawno World Intellectual Property Organization (WIPO) opublikowała 2019 Global Innovation Index oceniając 126 gospodarek świata pod kątem innowacji. Na podium znalazły się Szwajcaria, Szwecja i USA. Choć tyle na co dzień mówi się u nas o innowacjach próżno szukać Polski w czołówce światowej. Zajmujemy dopiero miejsce pod koniec trzeciej dziesiątki (38). Czy to źle czy dobrze? Użyję dyplomatycznego wykrętu – to zależy. Z jednej strony od najszybciej rozwijającej się gospodarki w Europie należałoby oczekiwać znacznie więcej. Słabo wypadamy nawet na tle naszych sąsiadów. Wyprzedza nas większość krajów Europy Centralnej, nie wspomnę o zachodnich sąsiadach, a w regionie europejskim jesteśmy na 26 miejscu. Wyprzedzamy Bułgarię i Grecję, ale nie wiem czy to pocieszające? Z drugiej strony należy brać pod uwagę, że Polska jest ciągle krajem znajdującym się na semiperyferiach światowej gospodarki i powoli pozbywającym się komunistycznych naleciałości. Przydzielono nam rolę „montowni” i z trudem próbujemy się wydostać z tej szufladki.

Polacy są naturalnie innowacyjni 

Samo słowo „innowacje” jest dość popularne, bo wyszukiwarka zwraca 16 400 000 wyników, a na przykład wyszukiwanie nazwiska premiera daje tylko trochę ponad 8 mln. Należy zastanowić się czy w naszym kraju spełnione są warunki do rozwoju innowacyjności? W GII2019 głównymi kryteriami były dojrzałość biznesowa, infrastruktura, środowisko polityczne oraz edukacja. Jednym z powodów słabych wyników w zakresie innowacyjności jest wieloletni “drenaż mózgów” i emigracja wielu specjalistów za granicę, gdzie mają o wiele lepsze warunki do rozwoju. Oczywiście sytuacja się poprawia i jednym ze stymulatorów rozwoju innowacji miały być programy uruchamiane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Na pewno jest to znaczący krok na przód, ale jeżeli „zmusza” się naukowców, aby pracowali przy innowacyjnych projektach za 40 zł/h to raczej nie można oczekiwać fajerwerków. Cały problem tkwi chyba właśnie w systemie nauki polskiej i co za tym idzie edukacji specjalistycznej. Okazuje się, że Polacy potrafią pracować za granicą, bo mają stwarzane warunki do tworzenia innowacji. Gorzej jest tu na miejscu, ale to temat na zupełnie inną analizę.

 

I … jak innowacyjny urzędnik

Niestety chyba największym problemem poza edukacją jest otoczenie organizacyjno-prawne w około biznesu. Kiedyś obserwowałem rozwój innowacyjnej gospodarki w Estonii. Tam impuls wychodził z góry, czyli od urzędników z wizją odpowiedzialnych za tworzenia podstaw formalno-prawnych do rozwoju nowoczesnej gospodarki opartej na wiedzy i raczej łamali oni bariery niż je stwarzali. W Polsce jest niestety odwrotnie i urzędnicy starają się raczej przetrwać z dnia na dzień niż wytworzyć ułatwienia dla innowacyjnych pomysłów. Oczywiście jest to uogólnienie i może to niektórych krzywdzić, ale najczęściej są to osoby, które na co dzień zderzają się z wszechotaczającym „przeciętniactwem”. W tym kontekście wynik w rankingu innowacyjności należy uznać za dobry. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest bardzo dobrze, gdyż pomimo licznych przeszkód i tak udaje się nam osiągać znaczący wzrost gospodarczy i chwalić się innowacjami. Tylko po co tracić tyle energii na zmaganie się ze sztucznymi barierami. Lepiej byłoby zająć się tylko innowacjami, ale … Co by było, gdyby …,  nie czas na marzenia. Miejmy nadzieję, że za rok wynik będzie lepszy. Tym optymistycznym akcentem zakończę krótką refleksję na temat innowacji w Polsce.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *